Czy to aby romantyzm
Aż dziwnie, gdy pomyślimy, że komedia "Leonce i Lena", płód niemieckiego romantyzmu narodziła się w tym samym okresie, co nasze "Dziady" czy "Kordian" naznaczone piętnem męczeństwa patriotycznego.
Georg Büchner,który jest też autorem rewolucyjnego dramatu "Śmierć Dantona" (granego na scenie Jaracza w 1931 roku) tutaj stąpał całkiem innymi ścieżkami. "Leonce i Lena" to baśń romantyczna podana przez autora w formie paradoksalnego żartu, spokrewniona wyraźnie z utworami E. T. A. Hoffmanna.
Czy należało tę baśń wystawiać na naszej scenie? A jeżeli tak, to w jakiej formie? Oto dwa zasadnicza pytania. Wydaje mi się, że nie było konieczności artystycznej pokazywania tej sztuki ogromnie nierównej w swej konstrukcji. Co prawda, przyznać należy, że komedia w oczach widza z aktu na akt dojrzewa i coraz bardziej trafia mu do przekonania, ale nie zmienia to faktu, że pierwsza jej część jest mętna i wręcz mało zrozumiała. Dopiero akt ostatni przekształca ją w baśń satyryczną, pełną swoistych uroków.
Jak pokazano ten oryginalny utwór? Reżyser Wanda Laskowska postanowiła baśń romantyczną unowocześnić, ale zrobiła to na zasadzie na jakiej nokturn Chopina przerabia się na utwór jazzowy. Udziwnieniom służącym temu celowi nie było więc końca. Po scenie zamiast ludzi chodziły baśniowe stwory, pędzone obrotową sceną, maski mieszały się z twarzami, łoże fruwało do góry, niektóre postacie miały po dwie pary rąk, olbrzymie, rozcapierzone dłonie groziły z sufitu. Ale rzecz dziwna, to wszystko składało się w pewną logiczną całość i to sądzę dzięki czarom jakie rzucił na widownię Józef Szajna. Jego scenografia jest naorawdę na pograniczu magii, przenosi widza w krainę baśni, a tam przecież im dziwniej tym prawdziwiej.
Aktorzy zastosowali się do tej niesamowitości. Spośród nich na plan pierwszy wysunął się Aleksander Dzwonkowski, nieodparcie komiczny jako zniedołężniały Król i para młodych Elżbieta Czyżewska i Edmund Fetting w roli połączonych przez przeznaczenie królewny Leny i królewicza Leonce. Element komizmu i satyry reprezentował pysznie Wojciech Pokora w roli totumfackiego Valeria. Elżbieta Osterwianka poświęciła się na całego, postarzając się o wiele lat i zeszpecając (okropny, przyprawiony nos) w roli starej Guwernantki Królewny. Wyszła z tych tarapatów zwycięsko.Super groteskowe postacie dworzan i ludu grali z odpowiednim komizmem: Zdzisław Lubelski, Stefan Wroncki, Czesław Kalinowski, Mieczysław Stoor, Gustaw Lutkiewicz i Stanisław Gawlik. Joanna Jedlewska zbyt wiele kunsztu włożyła w rolę małej Rozetty.
"Leonce i Lena" wystawiona została w pięknym, poetyckim przekładzie przedwcześnie zgasłego Stefana Napierskiego poety, którego twórczość przypomniał wydany ostatnią zbiór jego utworów.